czwartek, 20 października 2016

Recenzja: „Fangirl” Rainbow Rowell, czyli fandomy łączmy się!


 Ostatnio udało mi się w końcu przełamać czytelnicze lenistwo i rzuciłam się w wir czytana. Na pewno pomogła mi zmiana gatunku – porzuciłam na chwilę moje ukochane fantasy i wyszło mi to na dobre. W moje ręce wpadła wydana w zeszłe wakacje „Fangirl” Rainbow Rowell. Książka była przeurocza i czytało się ją błyskawicznie!


Jedyne, co łączy Cather i Wren to fakt, że mają identyczne buzie. Jeśli chodzi o osobowość, to bliźniaczki różnią się od siebie diametralnie (no dobra, może nie tak całkowicie, ale wiecie o co chodzi). Cath, główna bohaterka naszej książki jest nieśmiała i cierpi na lęki społeczne, lubi pisać fanfiki do swojej ulubionej serii o czarodzieju Simonie Snow (wielbiciele fandomów i shipujący shipy – łączmy się!) i ogólnie jest uroczo nieporadna w kontaktach z innymi ludźmi. Wren natomiast jest duszą towarzystwa, uwielbia alkohol i imprezy. Historia rozpoczyna się, gdy siostry przeprowadzają się do koledżu (dziwnie wygląda to słowo po polsku, co? Ale faktycznie istnieje!). Wren bardzo szybko zaprzyjaźnia się za swoją nową współlokatorką i wpasowuje się w nowe realia. Cath natomiast ma niezbyt radzi sobie z nową rzeczywistością. Po pierwsze, martwi się o swojego tatę, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. Po drugie, tęskni za Wren, która oddala się od niej coraz bardziej i bardziej. Po trzecie, nowa współlokatorka Reagan wydaje się trudna w kontaktach, a przecież rozmowy z obcymi ludźmi nie są specjalnością Cath. I po czwarte, w pakiecie z Reagan dostaje się jej przyjaciela, zabawnego i wiecznie uśmiechniętego chłopca o imieniu Levi, którego ciężko nie polubić. Z początku Cath jest nieszczęśliwa, ale czy to się zmieni? Czy uda jej się znaleźć nowych przyjaciół i naprawić relacje z siostrą? I co najważniejsze, czy jej fanfik SimonSnowxBaz nie straci na popularności?!

Muszę przyznać, że rzadko czytam tego typu książki (ale nie dlatego, że nie lubię – po prostu napisano za dużo fantasy i się nie wyrabiam), jednak historia Cather wciągnęła mnie kompletnie. Przede wszystkim, od razu pokochałam jej imię i miłość do fanfików. Co ciekawe, czasami możemy nawet przeczytać fragment jednego z jej opowiadań, więc czułam się, jakbym czytała dwie historie – Cath i Simona Snowa (again, fantasy, czyli coś co lubię). No i Levi – dawno nie spotkałam w książkach tak uroczej i sympatycznej postaci. Levi to taki typ człowieka, który uśmiecha się do wszystkiego i wszystkich, jest słodki i zabawny i zawsze można na nim polegać – każdy chciałby mieć kogoś takiego w swoim życiu. Szczerze, to żałuję, że wcześniej nie zabrałam się za twórczość Rainbow Rowell, ale natychmiast to nadrabiam. Jak tylko skończę pisać tę recenzję, zabieram się za jej następną powieść!

A teraz przyznać się, do jakich fandomów należycie!












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz