Bardzo żałuję, że akurat Szóstka Wron Leigh Bardugo natrafiła na mój czytelniczy kac. Przez pierwsze dwa rozdziały przebijałam się jakiś tydzień. Zupełnie nie miałam ochoty na kolejną książkę fantasy. Albo jakąkolwiek książkę. Za oknem szalał wiatr, a ja wypijałam hektolitry zielonej herbaty i większość wolnego czasu spędzałam pod kocem, dlatego warunki do czytania miałam całkiem niezłe. Gdyby tylko tak się chciało... Ale w końcu zachęcona pozytywnymi ocenami na wszelkich możliwych portalach i platformach, zmusiłam się do dalszej lektury i nie żałuję. Pomijając ten nieszczęsny początek, powieść pochłonęłam jednego dnia. Taka była fajna!
tytuł: Szóstka Wron
tytuł oryginału: Six of Crows
data wydania: 26 września 2016
ISBN: 9788374806664
liczba stron: 496
wydawnictwo: MAG
kategoria: fantasy
Kaz Brekker to złote dziecko przestępczego światka Katterdam. Młody, sprytny i inteligentny, szybko wspiął się po szczeblach kryminalnej kariery. Ma jedną ważną zaletę – żadna robota nie jest mu straszna... byle tylko dobrze płacono. Pewnego dnia Kaz otrzymuje zadanie, które wydaje się niemożliwe do wykonania, jednak sowita nagroda jest w stanie zrekompensować wszelkie trudy i niebezpieczeństwa. Kaz zbiera grupę wyrzutków, którzy są wystarczająco odważni – a może głupi – by podjąć się tej samobójczej misji. Ich zadaniem jest nie tylko wkraść się do Lodowego Dworu – niezdobytej, dobrze strzeżonej, wojskowej twierdzy, ale również uwolnić uwięzionego w niej mężczyznę, Yul-Bayura, którego wiedza i umiejętności pozwoliły stworzyć stymulant o nazwie jurda parem. Specyfik ten, podany Griszy, potrafi wręcz w niewyobrażalny sposób wyostrzyć zmysły i pogłębić moc. Kaz i jego Wrony wychodziły już z różnych opresji – ale czy uda im się wypełnić misję i uciec z Lodowego Dworu?
Muszę
przyznać, że to kawał dobrego czytadła. Naprawdę polubiłam
wszystkich głównych bohaterów – a to nieczęsto mi się zdarza.
Jest Kaz, troszkę arogancki, tajemniczy, z pozoru bezuczuciowy i ma
swoje dziwactwa, ale wiemy też, że ma swoje powody, które go
usprawiedliwiają. Jest też Inej, Nina, Jesper, Wylan i Matthias –
każde z nich wyjątkowe, ze smutną historią i nadzieją na lepsze
jutro. Michael Dante Dimartino określił tą książkę jako
unputdownable
(bardzo mi się spodobało to słowo) – i miał rację. Książę
tą naprawdę trudno odłożyć na bok, nawet jeśli czytamy
o bandzie gówniarzy, którzy za miliony świecących monet podjęli
się samobójczej misji. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz