Jakieś dwa lata temu, skuszona ciekawym opisem, sięgnęłam po „Dotyk Julii” spodziewając się wciągającej i interesującej historii o dziewczynie z wyjątkowym przekleństwem darem. Niestety, to chyba nie był dobry czas na czytanie dystopicznych powieści. Po bardzo dobrym początku szybko się znudziłam i rzuciłam książkę w kąt. Pisałam o niej również w moim pierwszym poście na tym blogu zatytułowanym „Trzy serie książek, których nigdy nie skończyłam”. Przyszłą jednak jesień, za oknem wiatr i deszcz, a ja postanowiłam przeprosić się z debiutem Tahereh Mafi i wytrwać do ostatniej strony.
Dotyk Julii sprawia człowiekowi niewyobrażalny ból. Z tego powodu dziewczyna zostaje porzucona przez rodziców i zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, który jest gorszy niż więzienna izolatka. Pewnego dnia do celi dziewczyny dołącza młody chłopak, którego obecność jest prawdziwą torturą. Z czasem okazuje się, że okrutny dowódzca pewnego ruchu pragnie złamać Julię i wykorzystać jej dotyk jako śmiercionośną broń.
Czy Julia odzyska wolność i w końcu będzie szczęśliwa?
„Dotyk Julii“ to romans młodzieżowy z dystopią w tle. Przyznam, że wizja świata, którą starała się wykreować autorka jest niezwykle intrygująca. Komitet Odnowy jest ruchem, który stara się odbudować ziemię od podstaw, ujednolicić, zmienić na lepsze. W konsekwencji powstaje coś na kształt dyktatury wojskowej. Przyznam, że miałam nadzieję, iż autorka poświęci więcej czasu na rozbudowanie świata, ponieważ ma on duży potencjał. W mojej głowie powstało wiele pytań, na które niestety nie znalazłam odpowiedzi. Mam nadzieję, że kolejne tomy uzupełnią niektóre luki i wyjaśnią, co doprowadziło do przyszłości, w której żaden z nas nie chciałby się znaleźć.
Tym razem również czułam się trochę przytłoczona wątkiem romantycznym występującym w książce. Mam już dość powieści w których główna bohaterka jest piękna, jej obiekt westchnień jest niesamowicie przystojny, a okrutny wróg tak piękny, że aż boli. Poniekąd jednak rozumiem emocje kłębiące się w głowie Julii, która nigdy nie czuła na sobie czułego dotyku drugiej osoby. Dotyk jest niezmiernie ważny dla naszego zdrowego rozwoju, dlatego ciężko jest mi sobie wyobrazić człowieka, który nie może być dotykany i który nie może dotykać bez sprawiania niewyobrażalnego bólu.
Julia jest osobą godną podziwu. Z powodu swojej „przypadłości” została odrzucona przez rodzinę i nie miała przyjaciół. Pomimo tego dotyk nigdy nie stał się jej bronią. Nigdy nie chciała nikogo zranić, nie pragnęła zemsty za krzywdy, które zostały jej wyrządzone. Pozostała czysta i dobra.
Na największą uwagę zasługuje język powieści. Narracja jest pierwszoosobowa, a zatem czytelnik siedzi w głowie Julii i ma wgląd w jej myśli. Sposób pisania Mafi jest pełen emocji i metafor, a każde zdanie przypomina kolejny wers wiersza. Dla niektórych poetyckie zabiegi Mafi mogą być przesadą i jestem w stanie to zrozumieć, jednak ja zachwycałam się każdym plastycznym opisem. Za pierwszym razem czytałam książkę po polsku, jednak teraz postanowiłam sięgnąć po oryginał i byłam niezwykle zadowolona. Język był prosty, ale piękny, uczuciowy, pełen emocji. Wielka szkoda, że ciężko po polsku oddać prawdziwe znaczenie tytuł - „Shatter me”. „Dotyk Julii” niestety nie brzmi tak poetycko.
Czy książka mnie zachwyciła? Niekoniecznie. Brakowało mi punktu kulminacyjnego i solidnego zakończenia. Czy jednak za pierwszym razem nie doceniłam jej potencjału? Zdecydowanie. Myślę, że chętnie zapoznam się z kolejnymi dwoma tomami, tym bardziej, że autorka zapowiedziała wydanie kolejnych trzech tomów tej serii!
DOTYK JULII
DOTYK JULII | SEKRET JULII | DAR JULII
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz