niedziela, 10 września 2017

Recenzja: Kerstin Gier „Błękit Szafiru” (Trylogia Czasu, tom 2)


Trochę czasu już minęło odkąd przeczytałam „Czerwień Rubinu”, jednak strasznie nie lubię niedokończonych historii! Szczególnie, że Kerstin Gier potrafi stworzyć magiczne opowieści do których aż chce się wracać. Dzisiaj znowu będziemy podróżować w czasie!


W recenzji znajdują się wspomnienia wydarzeń z pierwszego tomu.
Kruk na skrzydłach z rubinu niesiony, między światami brzmi umarłych muzyka, siły jeszcze nie poznał i nie zna też ceny, moc głowę podnosi i krąg się zamyka.”
Gwendolyn Shepard wciąż nie może uwierzyć, że to ona, a nie jej doskonała kuzynka Charlotta, jest nosicielką genu podróży w czasie. Nie dość, że jest zupełnie nieprzygotowana, ponieważ nie potrafi wachlować się z gracją, tańczyć menueta i dygać na zawołanie, jej jedynym towarzyszem podróży jest gburowaty Gideon, który nie ma do Gwen za grosz zaufania, pomimo że zdarza mu się znienacka ją całować. Członkowie Loży podejrzewają, że to Gwen z przyszłości postanowiła pomóc zdrajcom - Paulowi i Lucy - wykraść chronograf i ukryć się w przeszłości. Teraźniejsza Gwen oczywiście nie ma pojęcia o co chodzi i oprócz rozwiązania intrygi próbuje się dowiedzieć, co oznacza tajemnicza przepowiednia i co się stanie, gdy krąg zostanie zamknięty. 

Zawsze się dobrze bawię przy książkach Gier ze względu na jej poczucie humoru. Gwen przypomina mi nieco bohaterkę Trylogii Czasu, Liv, która w obliczu problemów również chowała się za ścianą sarkazmu i czarnego humoru. Jej rozważania nie raz doprowadziły mnie do głośnego śmiechu i jest to jeden z głównych powodów dlaczego z lubością zaczytuję się w książkach typowo młodzieżowych.

Jeżeli chodzi o pojęcie podróży w czasie, momentami czułam się równie skołowana jak Gwen. Jak to możliwe, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość przeplatają się w taki sposób, że przyszła Gwen ingeruje w przeszłość w taki sposób, że teraźniejsza Gwen nie ma o niczym pojęcia i tylko próbuje odgadnąć swoje motywy?! Zawsze lubiłam takie historie, chociaż często nic z tego nie rozumiem!

Pomimo tego, iż dziewczyna zdaje się mieć wszędzie wrogów i nie może nikomu zaufać, cwaniara miała wystarczającą ilość czasu, by zakochać się w najbardziej gburowatym i niezdecydowanym chłopaku, przez co znacznie sobie biedulka pokomplikowała życie. Gideon nie należy do najprzyjemniejszych członków męskiej populacji ziemi, ale potrafi nieźle machać szabelką i prowadzić konwersacje tak zgrabnie, że nikt się nawet nie domyśli, że nie urodził się w XVIII czy XIX wieku. Niestety, w związku z Gideonem mamy nagły plot twist, łzy i niedowierzanie, ale wszystko zapewne wyjaśni się w trzecim tomie.

To jest niestety niezaprzeczalna prawda, że zdrowy rozsadek cierpi tam, gdzie do gry wkracza miłość.”

Książka nauczyła mnie również tego, że nie należy krzywo patrzeć na osoby rozmawiające ze ścianą lub mruczące coś pod nosem, ponieważ kto wie, może właśnie prowadzą wzburzoną konwersację z zadziornym, niewidzialnym gargulcem o imieniu Xemerius. Xemerius był zdecydowanym atutem tej części i dokonał wielu trafnych uwag na temat rozterek miłosnych swojej towarzyszki Gwendolyn.

Skończywszy pisać tę recenzję, mogę z czystym sumieniem zabrać się za część trzecią, a zarazem ostatnią i dowiedzieć się co się stanie, kiedy zamkniemy ten cholerny krąg i czy Gideon w końcu zmądrzeje!



TRYLOGIA CZASU

CZERWIEŃ RUBINU | BŁĘKIT SZAFIRU | ZIELEŃ SZMARAGDU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz