Stało się! Po wielu miesiącach czekania w końcu przyszedł dzień w którym wydano Dwór Mgieł i Furii! Książkę przeczytałam dosłownie kilka dni po oficjalnej premierze, ale dopiero teraz mogę podzielić się tą recenzją, ponieważ drugi tom Dworu Cierni i Róż właśnie zasypuje polskie księgarnie.

Powiem szczerze, że jak jestem wielką fanką Szklanego Tronu, tak zupełnie nie mogłam uwierzyć, że Dwór Cierni i Róż został napisany przez Sarah J. Maas. Postacie zdawały mi się płytkie, fabuła rozwijała się bardzo powoli, natomiast romans pomiędzy Fayre a Tamlinem rozkwitł nadzwyczaj szybko, przez co wydał mi się wymuszony i drewniany. Jednak czytając Dwór Mgły i Furii zrozumiałam, dlaczego tak było. Wydaje mi się, że Maas chciała jak najszybciej nakreślić sytuację i przedstawić nam główne postacie, aby móc zacząć Część Właściwą Powieści. ACOMAF jest o wiele bardziej przemyślany. Postacie są bardziej interesujące, a relacje między nimi zostały lepiej i dokładniej opisane. Dopiero czytając ten tom miałam wrażenie, że wróciła Maas ze Szklanego Tronu. Jestem ciekawa, co takiego zaserwuje nam autorka w kolejnych trzech tomach - ponieważ podobno ma być ich aż pięć! A Court of Wings and Ruin ma mieć swoją premierę w 2017 roku.