poniedziałek, 15 sierpnia 2016

„Przedpremierowa" recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" John Tiffany i Jack Thorne


Przedpremierowa, ponieważ polskie tłumaczenie dostaniemy dopiero w październiku, aczkolwiek jestem świeżo po lekturze angielskiej wersji i bardzo chcę się podzielić swoimi myślami, zanim zapomnę co czułam, czytając tę książkę.

Zanim zasiadłam do czytania własnego egzemplarza, poczytałam kilka recenzji, które głównie traktowały o wrażeniach czytelników (spoilerów unikałam jak ognia) i zauważyłam, że wiele z nich nie było pochlebnych. Większość narzekała jednak na formę – zapowiadano scenariusz i dostali scenariusz, a nie powieść w związku z czym byli dość zawiedzeni tym faktem („bo to nie powinno tak wyglądać!”). Powiem szczerze, że ja też na początku żałowałam, że ósmy tom nie jest w formie powieści tylko scenariusza, jednak zupełnie o tym zapomniałam, gdy zaczęłam lekturę – tak bardzo mnie wciągnęła. Podeszłam do niej z zapałem i bezkrytycznie, nie przypinając jej łatki „kontynuacji”, „ósmego tomu” i nie oczekując, że będzie tworzyć płynną i spójną całość z pozostałymi siedmioma tomami.



Be honest to those you love, show your pain. To suffer is as human as to breath” - Albus Dumbledore



Nasza historia rozpoczyna się, gdy jedenastoletni Albus Severus Potter żegna się ze swoimi rodzicami, by rozpocząć swój pierwszy rok w Hogwarcie. Jest zdenerwowany tym, co go czeka, gdy dotrze na miejsce. Jego kuzynka Rose jest zdeterminowana jak najszybciej poznać nowych przyjaciół, dlatego gorączkowo rozgląda się po przedziałach w pociągu w poszukiwaniu przyjaznych twarzy. W ten sposób kuzynostwo spotyka nieśmiałego, uroczego chłopca, Scorpiusa Malfoya., który momentalnie i bezapelacyjnie podbija moje serce. Od tej pory chłopcy są nierozłączni i starają wspierać się nawzajem w obliczu wielu nieprzyjemności, jakie spotykają ich w szkole. Albus jest wyśmiewany, ponieważ na pozór w żaden sposób nie przypomina swojego sławnego ojca, natomiast o Scorpiusie i jego matce krąży przerażająca plotka. Pewnego dnia chłopcy podejmują decyzję, która może zmienić całą historię świata czarodziejów. W międzyczasie Harry musi poradzić sobie z demonami przeszłości, a także zrozumieć i naprawić swoją relację z synem.

I don't care what you did or who you saved, you are a constant curse on my family, Harry Potter” - Draco Malfoy

Naprawdę wspaniale było mieć możliwość wglądu w dorosłe życie sławnego Harry'ego Pottera i jego przyjaciół. Hermiona pozostała taką, jak ją zapamiętałam – silną i niezależną, ze wspierającym ją na każdym kroku mężem, u szczytu kariery, zawsze w centrum akcji. Mamy też Draco Malfoya, troszkę ucywilizowanego, chociaż dalej nieco porywczego ojca, który nade wszystko kocha swojego jedynego syna. Są podróże w czasie, przepowiednie, kłopoty dorastania, alternatywne rzeczywistości i prawdziwa przyjaźń – czegóż chcieć więcej? Lektura była naprawdę przyjemna, zdarzyło mi się roześmiać na głos, ale też wzruszyć. Na pewno nie zgadzam się z opinią osób, które narzekały, że bohaterowie zachowują się, jakby nie byli sobą, że powinno to wyglądać inaczej, że Harry powinien być doskonałym ojcem z doskonałą rodziną. Warto potraktować tę opowieść, jako jedną z wielu alternatywnych historii, jako wspaniała odskocznia w ciągu dnia, jako możliwość na powrót przeniesienia się do magicznego świata, nie roztrząsając, że „to nie tak miało wyglądać”, czy „Harry by tak nie zrobił”. Bardzo chciałabym mieć możliwość obejrzenia spektaklu na deskach teatru - patrząc na ten scenariusz uważam, że byłaby to świetna zabawa.


Thank you for being my light in the darkness” - Scorpius Malfoy