niedziela, 29 lipca 2018

Czy blogowanie o książkach ma jakieś wady?

Dzisiaj zamiast zwyczajowej recenzji - nie żebym publikowała je jakoś wyjątkowo regularnie - chciałam napisać trochę o tak zwanej książkosferze i blogowaniu o książkach. Nie martwcie się - wiem, że w Internecie pełno jest już gównoburz i innych sporów związanych z plagiatowaniem recenzji, ściąganiem ebooków z Chomikuj czy wynikami konkursów. W tym poście nikogo nie oskarżam, nikomu nie zarzucam win nieprzebaczalnych i nie apeluję. Dzisiaj piszę o sobie.



Pewnie słyszeliście to wiele razy od wielu blogerów, ale bloga założyłam głównie dla siebie. Zawsze dużo czytałam, chętnie dzieliłam się przemyśleniami i szukałam opinii innych. Bardzo się cieszę, gdy ktoś czyta moje posty, jednak jak widać po systematyczności, prowadzenie bloga i jego oglądalność nie jest moim priorytetem. Priorytetem jest przyjemność wynikająca z przewracania kartek i stukania w klawiaturę. Są jednak momenty, kiedy posiadanie bloga tę przyjemność psuje. 

Co mam na myśli? Ano czasami przeszkadza mi w czytaniu! Kiedyś czytałam dużo i wyłącznie to, co mnie interesowało. Nie zastanawiałam się, czy powieść została wydana w zeszłym tygodniu czy dziesięć lat temu. Czy jest znana w Polsce, czy może nikt nie słyszał o jej autorze. Jednak odkąd zaczęłam prowadzić bloga z recenzjami, zaczęłam myśleć: Czy ludzie będą chcieli czytać o tej książce? Czy jest ona wystarczająco znana? A może jej chwała dawno minęła i wszyscy o niej zapomnieli? 

Jaki był skutek? Przez ostatni rok rzadko sięgałam po wartościowe książki, o których mówiło się mało lub wcale. Zaczęłam wybierać te, które dobrze prezentują się w tytule postu, które miały dobrą promocję i ich premiery były wyczekiwane. W sumie nie chodziło mi nawet wcale o samego bloga, ale o poczucie, że wiem co się dzieje i jestem na bieżąco. Prawda jednak jest taka, że wiele z tych powieści mnie nie zachwyciła i zupełnie nie rozumiałam ogólnego hype. Oczywiście nigdy nie pisałam pozytywnych recenzji o książce, która nie przypadła mi do gustu, jednak zrobiło mi się trochę przykro, kiedy pod koniec roku łatwiej było mi wybrać książki, które mnie zawiodły niż te, które zapadły mi w pamięć. 

Drugim problemem była frustracja wynikająca z tego, że lista świetnych książek, które muszę przeczytać rosła i rosła. Przeglądając blogi innych, czasem czułam się przytłoczona. Kiedy ja to wszystko przeczytam? Czy zdążę zanim minie zachwyt, a tytuł pójdzie w zapomnienie? Kolejna książka, którą chcę przeczytać! Kolejna seria, za którą muszę się zabrać!

Nie zrozumcie mnie źle, pomimo tego że takie myśli cisnęły się do głowy, to nie spędzało mi to snu z oczu i nie zniechęciło do czytania czy pisania o książkach, jednak momentami musiałam się zatrzymać, odetchnąć głęboko i przemyśleć moje priorytety.

Ogólnie moje przemyślenie były następujące:

Kogo obchodzi czy ludzie znają tę książkę o której chcę napisać. Często czytam w językach obcych i zdarza się, że jakaś powieść nie wyszła jeszcze w języku polskim. Nie chcę żeby mnie to powstrzymywało. Uwielbiam czytać w innych językach!

Starsze książki są warte zachodu. Być może większości nie zainteresuje co mam do napisania o powieści z 2011roku, ale może chociaż jedna osoba się zainspiruje i dzięki mnie odkryje perełkę. 

I przede wszystkim posiadanie bloga nie świadczy o tym, że jak nakręcona muszę produkować wpisy o nowościach wydawniczych. Jest dużo blogów, których autorzy szybko i sprawnie recenzują nowości. Przecież nie taki był mój cel. 

Celem było dzielenie się moimi przemyśleniami dotyczącymi przeczytanych książek i mimo że robię to nieregularnie, dalej sprawia mi to przyjemność! 

A jak jest z wami? Czy blogowanie o książkach ma jakieś wady?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz