Marzec jest zdecydowanie miesiącem pełnym kryminałów i thrillerów, podczas którego szukam tej jednej powieści, która trzymałaby mnie w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Kiedyś nałogowo czytałam Kinga i Koontza, dlatego poprzeczka wisi dość wysoko. Dzisiaj chciałam napisać słów kilka o thrillerze, który przez samego Króla Kinga został nazwany fenomenalnym. Zapraszam do lektury!
Ouincy jest odnoszącą sukcesy młodą kobietą. Jej kulinarny blog ze słodkościami robi furorę w Internecie, stać ją na przytulnie mieszkanie, a u boku ma wspierającego ją partnera, Jeffa. Quincy jest też Ocalałą. Kilka lat wcześniej jako jedyna przeżyła masakrę w Pine Cottage, podczas której zginęli jej najbliżsi przyjaciele. Mimo upływu lat kobieta dalej niewiele pamięta z traumatycznych godzin, które na zawsze odmieniły jej życie.
Quincy nie jest jedyną osobą, którą media określiły mianem Ocalałej. Lisa już nie żyje, a Sam postanowiła powrócić do świata żywych i składa Quincy niespodziewaną wizytę.
Czy te wszystkie makabryczne zdarzenia mogą być ze sobą w jakiś sposób powiązane? Czy Quincy przypomni sobie najgorsze chwile swojego życia?
Czy książka rzeczywiście była fenomenalna, jak to zapowiedział King? Moim zdaniem niekoniecznie, co jednak nie zmienia faktu, że cały czas była to dobra lektura, którą pochłonęłam w ciągu dwóch wieczorów. Jest to ciekawy thriller, pełen zwrotów akcji, które umiejętnie zbijają z tropu czytelnika. Z czasem negujemy wszystko co się dzieje na kartach powieści - czy rzeczywiście tak to wyglądało? Czy Quincy pamięta jednak cokolwiek z tej nocy? Jaki motyw ma zabójca? W jaki sposób Quincy, Lisa i Sam są powiązane?
Większość rozdziałów jest napisana w narracji pierwszoosobowej z perspektywy Quincy, jednak co jakiś czas pojawiają się rozdziały opisujące wydarzenia sprzed lat rozgrywające się w Pine Cottage, dzięki czemu jednocześnie możemy odkrywać obie tajemnice - co wydarzyło się w przeszłości i jaki ma to związek z teraźniejszością.
Quincy jest interesującą postacią pełną sprzeczności. Pieczenie i dekorowanie pomaga jej zapomnieć o tragicznych wydarzeniach, które cieniem kładą się na jej obecnym życiu. Zdaje się być spokojna i ułożona, ale wiemy, że tylko determinacja i silna wola walki pozwoliły jej przetrwać. Czasem wydawała mi się słaba i łatwa do zmanipulowania, szczególnie przez Sam, która miała na nią zły wpływ. Zdarzało jej się wybuchać gniewem i twardo stawiać na swoim, przez co miałam wrażenie, że czytam o dwóch innych osobach. Nie jestem ekspertką od przetrwania, ale pomyślałam, że być może osoba, która przeżyła takie okropieństwa rzeczywiście ma prawo do skrajnych i nielogicznych zachowań. Jeśli nie, to wybaczcie, ale jestem trochę zdezorientowana.
„Jednak jakimś cudem to my krzyczałyśmy najgłośniej, uciekałyśmy najszybciej, walczyłyśmy najbardziej zawzięcie. Udało nam się przetrwać.”
Co do samego pieczenia, niektóre fragmenty mnie irytowały. Autorka zbyt skrupulatnie opisywała co dodajemy do czego, z czym mieszamy i ile pieczemy. Kilka razy miałam wrażenie, że czytam książkę kucharską, a nie thriller, który powinien trzymać mnie w napięciu, a nie sprawiać, że mam ochotę na misternie udekorowane babeczki.
Całą powieść ratuje zdecydowanie druga połowa książki, gdzie akacja nabiera tempa, a my w końcu kawałek po kawałku dowiadujemy się co naprawdę zaszło dziesięć lat temu w tej przeklętej chacie. Tego typu zakończenia, kiedy milion zbiegów okoliczności tworzy jedną spójną całość, zazwyczaj są albo a) wybitne, b) „niech będzie, że tak było” albo c) zupełnie naciągane. Myślę, że w tej powieści była to ta druga opcja - no niech ci będzie, Sager. Twój debiut był całkiem udany!
A wy już wiecie dlaczego Quincy ocalała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz