piątek, 26 stycznia 2018

Recenzja: „All the Ugly and Wonderful Things” Bryn Greenwood


Długo zastanawiałam się, czy chcę napisać recenzję tej książki. Historia w niej zawarta jest kontrowersyjna, często obrzydliwa i prawdziwa do bólu. W końcu postanowiłam, że napiszę o niej słów kilka, jednak nie podejmuję się oceny. Sama do końca nie wiem, co czuję po przeczytaniu „All the ugly and wonderful things” Bryn Greenwood. Ale stwierdziłam, że warto o niej wspomnieć.


Wavy ma osiem lat, gdy poznaje dużo starszego od niej Kellena. Pomimo że wygląda na drobnego i słodkiego aniołka, dziewczynka ma naprawdę silny charakter. Jako córka sprzedawcy narkotyków i chorej psychicznie kobiety, Wavy bardzo szybko uczy się życia. Jest niezwykle inteligentna, chociaż wielu uważa, że jest dysfunkcyjnym dzieckiem. Ze względu na sposób w jaki została wychowana, Wavy prawie wcale nie mówi, nie je i nienawidzi być dotykana. Jedyną osobą, którą do siebie dopuszcza jest Kellen, pracownik jej ojca. Między Wavy a Kellenem zaczyna rodzić się uczucie, które przysporzy im wiele bólu i cierpienia.
Książka podzielona jest na pięć części, a większość rozdziałów oznaczona jest datą. Tytuły rozdziałów to imiona narratorów, z których perspektywy śledzimy historię Wavy i Kellena. Czasami narratorami są nasi główni bohaterowie, czasem jest to nauczycielka ze szkoły, pani ze sklepu, kuzynka dziewczynki czy szef chłopaka. Niektóre rozdziały pisane są w narracji pierwszoosobowej, inne natomiast w narracji trzecioosobowej. Zazwyczaj nie lubię, kiedy w powieści jest kilku narratorów, jednak tutaj historia zawsze, ale to zawsze dotyczy wydarzeń w których bierze udział Wavy lub Kellen, więc na szczęście nie odbiegamy od głównej historii, by poznać losy osób, które w ogóle nas nie interesują.
Wavy jest naprawdę interesującą bohaterką. Często zapomina się, ile tak naprawdę ma lat. Dziewczynka zawsze i wszędzie jest po prostu sobą, a oczekiwania i moralność innych nie mają na nią najmniejszego wpływu. Odzywa się tylko kiedy jest to naprawdę konieczne, a i wtedy jej słowa są bardzo oszczędne. Ponadto kiedy się wypowiada, robi pauzy w dziwnych miejscach, żeby nabrać oddechu. Nigdy też nie je publicznie. Jej dziwne zachowania biorą się z trudnego dzieciństwa i mają dużo wspólnego z jej dysfunkcyjnymi rodzicami, którzy wcale nie interesują się losem swoich dzieci.
Pomimo tego że Wavy jest bardzo samotna, nigdy nikogo do siebie nie dopuszcza. Dlatego dla wielu zaskoczeniem jest nić porozumienia, jaka nawiązuje się pomiędzy dziewczynką, a wytatuowanym motocyklistą. Wielki Kellen i drobniutka Wavy tworzą niecodzienną parę. Rozumieją się bez słów i spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Chłopak wozi ją do szkoły, kupuje nowe ubrania i dba jak o młodszą siostrę.
No właśnie nie.
Kellen się w niej zakochuje. Z wzajemnością.
Wavy nie miała w domu dobrych wzorców i nikt nie okazywał jej nigdy miłości. Wydaje więc mi się, że to dosyć naturalne, że w związku z tym zakochuje się ona w pierwszej osobie, która okazuje jej zainteresowanie. Problem pojawia się wtedy, kiedy młody chłopak zaczyna to uczucie odwzajemniać. A już największy problem jest wtedy, kiedy autorka opisuje ten związek w taki sposób, że czytelnik jest okrutnie rozdarty. Z jednej strony obserwujemy jak dobrze Kellen traktuje małą Wavy, że są dla siebie stworzeni, dbają o siebie i się wspierają w ciężkich chwilach, a ich miłość jest czysto platoniczna przez pierwsze kilka lat znajomości. (Nie dajcie się jednak zwieść, bo Wavy nie ma nawet skończonych czternastu lat, kiedy Kellen zaliczył już kilka baz...). Z drugiej strony nie owijajmy w bawełnę, bo facet jest pedofilem. Sam przyznaje się, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. A podczas tego wejrzenia Wavy miała zaledwie 8 lat, kiedy on był niemal pełnoletni. Dlatego mam problem z oceną tej książki. Z jednej strony nie mogę powiedzieć, że jest beznadziejna tylko dlatego, że nie popieram faktu, że dorosły facet kocha się w małej dziewczynce, bo wtedy bym musiała spalić na stosie każdą książkę w której są gwałty czy morderstwa. A przecież nie o to tu chodzi. Z drugiej strony nie chcę napisać, że książka jest dobra, bo porusza ważne problemy, ponieważ w mojej głowie pulsuje ogromny czerwony napis OBRZYDLIWOŚĆ! Autorka w doskonały sposób manipuluje czytelnikami. Dlatego mam problem z oceną tej książki. Z jednej strony nie mogę powiedzieć, że jest beznadziejna tylko dlatego, że nie popieram faktu, że dorosły facet kocha się w małej dziewczynce, bo wtedy bym musiała spalić na stosie każdą książkę w której są gwałty czy morderstwa. A przecież nie o to tu chodzi. Z drugiej strony nie chcę napisać, że książka jest dobra, bo porusza ważne problemy, ponieważ w mojej głowie pulsuje ogromny czerwony napis OBRZYDLIWOŚĆ! Autorka w doskonały sposób manipuluje czytelnikami. Zamiast opowiadać, pokazuje nam rzeczy, ale nigdy nie sugeruje jak powinniśmy się czuć podczas lektury. To my decydujemy, jakie uczucia nami targają, a gwarantuję, że pojawia się ich mnóstwo.

Piękna historia miłosna czy kontrowersyjna miłość pedofila do małej dziewczynki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz