czwartek, 2 marca 2017

Recenzja: Danielle L. Jensen „Porwana Pieśniarka”


Recenzja tej książki pojawiła się chyba na każdym możliwym blogu książkowym, który odwiedziłam odkąd założyłam bloga. Na początku nie zwróciłam na nią nawet uwagi, ponieważ pomimo mojej miłości do fantasy, nie przemawiały do mnie trolle występujące w historii. Jednak w końcu się przemogłam i sięgnęłam po pierwszy tom Porwanej Pieśniarki.





Cécile de Troyes jest córką znanej pieśniarki i prostego rolnika. Dziewczyna przygotowuje się do opuszczenia domu i wyjechania do miasta, gdzie pragnie zostać profesjonalną pieśniarką - dokładnie jak jej matka. Niestety, plany dziewczyny zostają pokrzyżowane, gdy zostaje porwana przez osobę, której ufała i dostarczona trollom, które od pięciuset lat żyją uwięzione pod Samotną Górą. Rodzina królewska trolli wierzy, że Cécile jest kobietą, która według przepowiedni ma uwolnić ich rasę spod okrutnej klątwy, która zabrania im opuszczać miasto Trollus. Cécile zostaje zmuszona do poślubienia syna króla, Tristana. Od tej pory Cécile musi radzić sobie sama w obcym świecie, w którym ludzie są znienawidzeni i pogardzani. Z czasem pomiędzy nią a Tristanem rodzi się uczucie, a ona sama staje się pionkiem w politycznej grze pomiędzy złym królem, a rebeliantami.

Powiem tak. Historia zaczęła się naprawdę ciekawie. Od pierwszych stron polubiłam rudowłosą Cécile i jej cięty język. Przez pierwsze dwieście stron uważałam, że historia jest naprawdę dobra i wciągająca i nie mogłam się oderwać od książki. Jednak później coś się popsuło i to znacznie.

Przystojny troll górski

Przed sięgnięciem po Porwaną Pieśniarkę trolle kojarzyły mi się zazwyczaj z wielkimi, obrzydliwymi i bezrozumnymi stworami. W uniwersum Tolkiena trolle nie grzeszą urodą, ani inteligencją. Przypomnijmy też sobie trolla górskiego, który na pierwszym roku zaatakował Hermionę w damskiej łazience - nie ukrywajmy, żadna z nas nie chciałaby zostać jego żoną. Jednak trolle w historii Danielle L. Jensen są zupełnie inne. Na pierwszy rzut oka przypominają ludzi. Niektóre są zdeformowane, jak na przykład Marc, kuzyn Tristana, który ma bardzo niesymetryczną twarz, przez co wygląda co najmniej niepokojąco. Inne mają dodatkowe kończyny. A królowej z pleców wyrasta jej własna siostra. Tristan natomiast jest olśniewająco piękny. Jest tak cudowny, że zastanawiałam się czy czasem nie błyszczy w słońcu jak Edward Cullen. Okej, całkiem zrozumiałe, trochę niefajnie byłoby zmusić naszą pieśniarkę do ślubu z trollem górskim, aczkolwiek czy naprawdę musiał to być „najpiękniejszy mężczyzna jakiego widziała”?

Hobbit - kawalerzy do wzięcia

Uwielbiam książki fantasy z dobrym romansem, naprawdę. Ale nie lubię kiedy to romans jest w centrum historii. Tak jak mówię, początek był całkiem niezły i naprawdę się wciągnęłam, jednak ostatnie rozdziały książki, które moim zdaniem były ważne fabularnie  - duh, obalanie monarchii i łamanie klątw to raczej poważna sprawa - skupiły się za bardzo na romansie i na uczuciach bohaterów, czy powinni być razem, czy nie, czy się kochają, czy nie. Było po prostu za słodko i za dużo na raz.

I jeszcze jedna rzecz, której nie znoszę, a która jest nagminnie stosowana w wielu książkach w których występuje wątek miłosny. Najpierw autor poświęca kilkaset stron na udowadnianie, że bohaterowie się nie znoszą i nic do siebie nie czują. Potem widzimy powoli, jak nienawiść przeradza się w uczucie, kibicujemy bohaterom, widzimy jak ich relacje się ocieplają. W końcu dochodzi do tego, że ptaszki się w sobie zakochują i wyznają sobie miłość. I co mówi Ten Jedyny? KOCHAŁEM CIĘ OD PIERWSZEGO RAZU, KIEDY CIĘ ZOBACZYŁEM. Czyli całe trzysta stron nienawiści było wielkim kłamstwem, wszystko było udawane, a mnie szlag trafił, bo sobie myślałam, jak to cudownie, kiedy ludzie, którzy ze względu na różne okoliczności nie pałali do siebie sympatią nagle się zakochują. Zostałam oszukana.

Poza tym nie rozumiem do końca, dlaczego w tytule położono aż taki nacisk na to, że bohaterka była pieśniarką. Owszem, Cécile miała piękny głos, jednak na próżno szukać w książce więcej niż jednej czy dwóch sytuacji w których śpiewała. Talent ten chyba dostała tylko po to, aby nocami wędrować po pięknym ogrodzie i tęsknym głosem przywoływać swojego męża - co rzeczywiście robiła.

Pomijając frustracje związane z bohaterami uważam, że fabuła była całkiem ciekawa i znośna. Na pewno była oryginalna, ponieważ jeszcze nigdy nie spotkałam się z pięknymi trollami. Książka ta przypomniała mi dwie inne serie: Dwór cierni i róż Sarah J. Maas i Zmierzch. Nie wiem jednak, czy sięgnę po kolejne części. Chyba nie zniosę tej słodyczy. Czy następny tom jest lepszy?




CYKL: KLĄTWA

PORWANA PIEŚNIARKA | UKRYTA ŁOWCZYNI | WALECZNA CZAROWNICA



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz